czyli dla Top for Dog 2020 sprawdzamy matę samochodową BeBobi z kolekcji Eco

To nie tajemnica, że jesteśmy gadżeciarzami, jeśli chodzi o psy. O to zresztą dostajemy najwięcej pytań na instagramie – skąd ta smyczka, co to za smaczki, gdzie kupić takie posłanie. Ale drugie tyle wiadomości przychodzi w sprawie naszego mieszkania, które mignie gdzieś zawsze w tle. Dywan, fotele, kanapa, krzesła, barek, doniczki, nawet szklanki i talerze… Tu zawsze wszyscy są zawiedzeni, bo najczęściej odpisuję: to z drugiej ręki, jak nasze psy!

Secondhand jest super, bo daje drugie życie. Na przykład rzeczom, które choć jednej osobie się już znudziły, to dla drugiej mogą stać się czymś wyjątkowym. W naszym życiu królują meble znalezione na śmietniku i naczynia wyszperane na Olimpii. I psy, które ktoś kiedyś wyrzucił, bez powodu. Fisia wyrzucona została przez swoich “właścicieli” na drogę, z samochodu. Mimo to, uwielbia jeździć z nami autem. A Funia pochodzi właściwie aż z trzeciej ręki, bo po tym jak wyrzucono ją z siostrą w kartonowym pudełku na przejściu granicznym, wcale nie trafiła do nas. Jej pierwsza adopcja zakończyła się “zwrotem” po 24 godzinach. A do nas trafił szczeniak, który tym sposobem przejechał już pół Polski.

Nasze psy żyją też wśród drobnostek przywiezionych z podróży, nie wiedząc nawet że memłają róg koca targanego w plecaku z drugiego końca świata (dzięki, Funia). Ale od kiedy mamy w domu zwierzęta, te dalekie wyprawy zeszły na równie daleki plan. Bo wolimy wsiąść w nasz rozklekotany samochód i pojechać gdzieś razem, we czwórkę. Czemu rozklekotany? Bo też jest z drugiej ręki, po babci.

Pamiętacie jeszcze samochody bez zamka centralnego, gdzie szyby otwiera się na korbkę? To właśnie nasza Srebrna Strzała. Ale nie wszystko w niej trąci myszką. Do tej stareńkiej Škody trafiła właśnie nowa mata samochodowa firmy BeBobi.

BeBobi to mała poznańska pracownia, która specjalizuje się w ręcznie szytych akcesoriach samochodowych dla psów i ich opiekunów. Nazwę zawdzięcza – a jakże – adoptowanemu ze schroniska psu właścicielki, seniorowi Bobiemu.
Be like Bobi, czyli być jak Bobi w swoim drugim życiu. Szczęśliwym, ciepłym, pełnym miłości, przygód i podróży.

Dumą firmy są właśnie maty samochodowe. Nie wiedziałam nawet, że można wymyślić tyle funkcjonalnych rozwiązań do wożenia psa w samochodzie, co u nich! Mogą być mocowane na zagłówkach lub na taśmach. Mogą wyściełać całą tylną kanapę, jej fragment, przednie siedzenie albo bagażnik. Mogą być małe i przytulne – tworzyć miękkie gniazdko z poduszką, albo zamykać się po bokach jak kolebka. A do tego u BeBobi znajdziecie pufy do poszerzenia tylnej kanapy dla psich gigantów, paski samochodowe, oraz butelki, miski i legowiska turystyczne. Czyli wszystko co może przydać się w podróży z psami.

Mata samochodowa chroni tapicerkę przed piachem (który widać w dużej ilości na części zdjęć), ubłoconymi psimi łapami, pokruszonymi smaczkami, a nawet okazjonalnym zwrotem smaczków już przetrawionych… jeśli np. psi pasażer cierpi na chorobę lokomocyjną. Te od BeBobi zniosą to wszystko z godnością – ochronią samochodową kanapę nie tylko przed wilgocią, sierścią, brudem, uszkodzeniami mechanicznymi, ale ocalą też tapicerkę przed drogim i niezbyt ekologicznym praniem chemicznym w myjni, albo w ogóle przedwczesną wymianą.

Nasz model nadaje się do wożenia dwóch psów (albo jednego większego, czy trzech mniejszych). Montowany jest na całą tylną kanapę przy pomocy pokrowców na cztery zagłówki. Można wybrać opcję albo z bokami zabezpieczającymi dodatkowo drzwi, albo z suwakiem na nogi umożliwiającym okazjonalne przewożenie pasażera na tylnej kanapie obok psów.

My zdecydowaliśmy się na model bez boków – umożliwia on natychmiastowe wskoczenie psów do auta, bez rozpinania i otwierania bocznych skrzydełek. Dla Fisi, psa problematycznego (zdarza jej się np. szczekać na przejeżdżające obok samochody), te kilka sekund mniej stania przy samochodzie robi dużą różnicę.

Za to suwak rozpinający kołyskę maty z jednej strony wydał nam się czymś niezbędnym i mieliśmy rację – teraz mamy możliwość przewiezienia kogoś z tyłu z psami bez konieczności demontowania całej maty. Albo, gdyby sytuacja tego wymagała (np. przy, odpukać, poważniejszej wizycie u weterynarza), jechania z tyłu obok psa.

BeBobi wszystkie swoje wyroby szyją w sposób odpowiedzialny. Ze sprawdzonych materiałów i nici, które mają certyfikat (OEKO Tex) zaświadczający o tym, że nie zawierają one substancji niebezpiecznych w bezpośredniej styczności ze skórą człowieka (jak formaldehydy, pestycydy lub preparaty groźne dla alergików). Kolorowe materiały zadrukowują przy pomocy barwników wodnych, czyli takich przyjaznych dla środowiska. A używane przez nich suwaki produkowane są w Polsce. Niektóre serie akcesoriów powstają z upcyklingu, czyli z wykorzystaniem skrawków materiału, jakie pozostają po wykrawaniu mat samochodowych.

Być może niektórzy z was znają tę firmę i kojarzą w ogóle tego typu model maty (KUKO+), bo na rynku jest już jakiś czas. Ale nowa seria, nazwana ECO, skrywa w sobie historię przedmiotów, które przeżyły już jedno życie i reinkarnowały się w nowej postaci. Bo zrobiona została z zużytych butelek. Tych samych, których używa się do wody i napojów gazowanych, czyli z plastiku PET.

Butelki z politereftalanu etylenu są w pełni recyklingowalne – po przetworzeniu można z nich wykonać m.in. materiał. Taki sam jak poliester, z którego i tak powstają inne maty samochodowe. Podobno już z niecałej setki litrowych butelek można w tym procesie wytworzyć ilość materiału potrzebną do wykonania takiej maty.

Oczywiście możliwość recyklingu nie rozgrzesza nas, ani indywidualnie ani jako społeczeństwa, do produkowania i (nad)używania plastiku. Tym bardziej, że w większości krajów Europy (stamtąd pochodzą butelki użyte do produkcji materiału na matę) do ponownego przetworzenia i tak trafia tylko niewielki ułamek butelek. Ale daje nam to szansę na odzyskanie przynajmniej części z nich, pod warunkiem że będziemy je prawidłowo segregować. Wówczas, te 96 butelek, zamiast wylądować w rzece, w lesie, czy w złym kontenerze na śmieci, być może posłuży do stworzenia czyjejś maty BeBobi.

Taki materiał z recyklingu nie różni się wyglądem ani w dotyku niczym od zwykłego, technicznego poliestru. Jest nieco sztywny, dzięki czemu zachowuje kształt, ale wciąż ładnie przylega do wnętrza samochodu. Ma powłokę z akrylu która odpowiada za jego wodoodporność. Ale nie jest na tyle śliski by psy ślizgały się na nim jak po lodowisku. Pod warunkiem, że grzecznie leżą.

Z kolei metka z logo oraz kieszenie maty, które znajdują się na tyle krzeseł i wyglądają z daleka na skórzane, tak naprawdę wykonane zostały ze specjalnie impregnowanego, grubego papieru, produkowanego w Europie – washpapa. Kieszenie są dość “płaskie” i choć pewnie z czasem wyrobią się, to nie przesadzałabym z ilością i gabarytem pakowanych tam rzeczy. Lepiej włożyć tam składaną miskę na wodę, niż piłeczkę tenisową.

Trzeba przyznać, że ta mata to obecnie najładniejsza rzecz w naszym samochodzie. Być może wzorzysta tapicerka z początku lat 2000 ma jakichś fanów – może teraz to już nawet vintage? – ale cóż, dla nas jest po prostu szpetna. Mata Bebobi okryła ją elegancką, jednolitą czernią, z beżową nitką i naturalnymi dodatkami. Dla białych kudłaczy, z których sierść sypie się garściami, można rozważyć inny model i kolor maty. A można też po prostu włosie zgarnąć, gdy się już uzbiera i wam przeszkadza.

Jak dbać o matę? Jak najprościej. Piach wystarczy na bieżąco wytrzepywać. Montaż na zagłówkach jest tak prosty, że strzepnięcie całości zajmie tylko chwilę. Niewielkie zabrudzenia (błoto) najlepiej usunąć mokrą gąbką – schodzą bardzo łatwo. Nie ma po co marnować wody i detergentów na pranie całej maty, jeśli wybrudziła się tylko troszeczkę, w trakcie normalnego użytkowania. W przypadku większych zabrudzeń (zwrot drugiego śniadania czy inne rewolucje), można wyprać ją w pralce na delikatnym cyklu i jak najniższych obrotach wirowania.

Mata samochodowa nie ma mocy magicznych – choć zwiększy czystość i funkcjonalność w aucie, sama w sobie nie nauczy psów spokojnej i bezpiecznej jazdy. To już wasze zadanie. Na pewno jednak ta mata da wam małe fory na początek. W tym modelu materiał układa się na kształt litery U, jak kołyska, idealnie przylegając do foteli i uniemożliwiając psu wpadkę za siedzenie w razie ostrego hamowania. Do tego macie obowiązkowe otwory na pasy bezpieczeństwa, zamykane na suwak (więc jeśli korzystacie tylko z jednego, drugi zamykacie – piach tamtędy już nie przeleci). A pomiędzy fotelami, na wysokości skrzyni biegów, mata ma siateczkowe okienko. Tym, którzy mają klimatyzację, umożliwia przedostanie się nawiewu do tyłu. A u nas, w Srebrnej Strzale, skutecznie hamuje próby przeskoczenia Funi na przednie siedzenie. A że materiał jest ażurowy to pies widzi nas, a my jego – dzięki czemu wszyscy czujemy się bezpieczniej.

Nasze psy przez ostatnie pół roku jeździły w samochodzie osobno – jedna z tyłu, druga z przodu. Trochę nie ufaliśmy Fisi – czy nie dziabnie Funi poirytowana jej wierceniem się, a trochę nie umieliśmy utrzymać Funi w jednym miejscu. Dlatego ćwiczyliśmy u nich spokój i bliskie leżenie obok siebie. Razem z nową matą swoją premierę miała pierwsza wspólna jazda – najpierw testowa na krótkim dystansie, a potem w drodze na działkę babci. Dziewczyny jechały grzecznie, każda zapięta przy swoim siedzeniu, przedzielone koszykiem piknikowym. Na miejscu jak zwykle szalały, biegały i rozkopywały babcine grządki. Na koniec, przed powrotem, zmoczyliśmy je jeszcze lekko zimną wodą, żeby trochę łatwiej było im znieść parną pogodę. W drogę powrotną wyruszyły zmęczone, mokre, zapiaszczone i szczęśliwe. A mata BeBobi zdała tym samym pierwszy egzamin z brudoodporności.

W dalszym, codziennym użytkowaniu sprawdziła się też bezbłędnie gdy Funia po dłuższej jeździe, na wyjątkowo ostrym zakręcie, postanowiła dla własnego komfortu zwrócić drugie śniadanie. Ręczne mycie – i nie ma po tej przygodzie śladu. Mata ochroniła też tylną kanapę przed zalaniem gdy zapomniałam przymknąć w aucie okno, a na dworze rozpętała się burza. I na pewno przyda się jeszcze nie raz przy niejednej przygodzie.

A jeśli nurtuje was, co stało się z matą samochodową, której używaliśmy wcześniej – spieszymy z odpowiedzią. Nie był to zbyt przemyślany zakup – mata, niedopasowana rozmiarem i systemem mocowania do naszego samochodu, ze słabymi elementami konstrukcyjnymi, wciąż odkształcała się i nie była zbyt funkcjonalna. Ciągłe otwieranie boczków nie było też wygodne dla Fisi. No i brakowało w niej miejsca dla Funi. Ale nie wyrzuciliśmy jej. Dostała drugą szansę, u psiego kuzynostwa naszych psów – teraz to Pampelucha będzie mógł brudzić ją w swoim samochodzie.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *